niedziela, 31 maja 2015

Losing Hope

Tytuł: Losing Hope
Autor: Colleen Hoover
Cykl: Hopeless (tom #2)
Stron: 355
Wydawnictwo: Otwarte
Ocena: 5/6

Czasami, aby pójść naprzód, trzeba najpierw sięgnąć głęboko w przeszłość. Przekonał się o tym Dean Holder. Przez wiele lat zmagał się z poczuciem winy, że kiedyś pozwolił odejść małej dziewczynce. Od tego czasu szukał jej uparcie, ale nie spodziewał się, że gdy ponownie się spotkają, ogarną go jeszcze większe wyrzuty sumienia.

"Losing Hope" to historia trojga młodych ludzi naznaczonych przez traumatyczne doświadczenia. Każde z nich wybrało inny sposób na to, by sobie z nimi poradzić – nie każde z nich wybrało życie.


Zanim wyrażę swoje zdanie na temat tej książki chcę Was bardzo przeprosić za to, że nie dodałam tego postu wczoraj, tak jak obiecałam. Na prawdę przepraszam.

Losing Hope to ta sama historia co Hopeless, tylko że widziana oczami Holdera. Nowe rzeczy pojawiajające się w tej książce dotyczą właśnie jego oraz jego rodziny i znajomych.  Tak jak Hopeless książka łapie za serce, ale nie aż tak jak za pierwszym razem. Nie ma tego uczucia napływająych łez do oczu (przynajmniej w moim przypadku), a moment w którym Sky poznaje prawdę już tak bardzo nie wzrusza. Nie oznacza to jednak, że książka jest zła - bo nie jest. 
Colleen Hoover podobnie jak John Green w swoich książkach porusza bardzo życiowe tematy i za to ma ode mnie plus. Większość osób boi się poruszyć temat nowotwora, czy gwałtu na dzieciach - taką osobą nie jest C. Hoover, dlatego jest ona moją autorką życia. 

Dean Holder na początku wydaje się nam jako kochany brat, który bez względu na wszystko obroni swoją siostrę, matkę. I taki właśnie jest. Jest kochanym, najcudowniejszym chłopakiem, jakiego może sobie wymrzyć każda dziewczyna, ale tylko jedna mogła go mieć - Sky. To co ona przeszła, a to jak on się przy niej zachował było urocze i na pewno każdy chciałby tak mieć. 

Książkę na prawdę polecam, w szczególności osobom, które lubią ''trudne'' romansidła.  Jest to również świetna odskocznia od książek fantastycznych, sci-fun, czy horrorów.  Mam świadomość, że pewnie większa część osób, które sięgnął po tę książkę to będą dziewczyny, ale chłopcy nie zrażajcie się do romansów i też przeczytajcie :)

Chcę Was jeszcze przeprosić za ponad dwutygodniową przerwę, ale wpierw byłam na klasowej wycieczce, a potem cały tydzień miałam sprawdziany więc niestety nie miałam czasu. Ale już powoli, powoli wracam :)

piątek, 15 maja 2015

100 książek, które chcę przeczytać (part 1)


Na wielu vlogach, blogach można zauważyć coś takiego jak 100 książek, które chcę przeczytać. Pomyślałam: A czemu ja nie zrobię czegoś takiego? Ja nie zrobię? Ja nie dam rady? Jasne, że dam radę! Tylko podczas tworzenia tego postu miałam naprawdę problem z uzbieraniem 100 pozycji, ponieważ spora część książek to serie, które mają od 7 do 16 części, a ja wymieniam tylko 1 tom, więc musiałam trochę podopisywać na swoją listę książek aby wybiła równa 100 :)
Na razie pokażę Wam pierwszą część tych książek, ponieważ gdybym od razu wszystkie pokazała byłby to niemiłosiernie długi post :)



















czwartek, 14 maja 2015

After. Płomień pod moją skórą

Tytuł: After. Płomień pod moją skórą
Autor: Anna Todd
Stron: 634
Wydawnictwo: Między słowami
Ocena: 6/6

Kiedy Tessa zaczyna studia, jej życie wydaje się idealnie poukładane: chce spełnić marzenia o pracy w wydawnictwie i jak najszybciej połączyć się z ukochanym Noah, który czeka na nią w rodzinnym mieście.

Ale spotkanie Hardina, który wydaje się jej całkowitym przeciwieństwem, wywróci jej życie do góry nogami. Hardin jest arogancki, zbuntowany i w niczym nie przypomina troskliwego Noah. Ale to on budzi w Tessie uczucia, jakich dotąd nie zaznała. 

18-letnia Tessa w końcu wkracza w dorosłe życie i wyjeżdża do collage'u. Na miejsce zawozi ją jej nadopiekuńcza oraz perfekcyjna mama oraz jej chłopak Noah. Gdy wchodzą do pokoju spotykają Steph - współlokatorkę Tessy.  Oczywiście jej mamie się to nie podoba i chce to zmienić, jednak Tessa ma inne zdanie. Tuż po wyjeździe matki dziewczyna poznaje przystojnego Nate'a oraz przystojniejszego Hardina. Ma wrażenie, że ten drugi wręcz jej nienawidzi, ale i ona nie darzy go zbyt dużą sympatią. Po wielu wydarzeniach nadchodzi ten moment, moment, w którym stają się parą i wszystko zaczyna być inne.

Mam nadzieję, że większość z osób, które sięgnęły po tę książkę ma świadomość, że początkowo (jeszcze w wersji blogowej) była to historia dotycząca zespołu One Direction. Skoro jestem Diectioner, nie mogłam nie przeczytać tej książki. Nie podoba mi się zabieg zmienienia imion członkom zespołu, ale rozumiem, że była to konieczność.
Wiem, że obiecałam Wam recenzję na poniedziałek, a mamy już czwartek. Jest to spowodowane (uwaga: nie chodzi o szkołę) tym, że nie potrafię mojego zdania na temat tej książki napisać. Może nie tyle co nie potrafię, ale nie wiem jak ułożyć zdania aby wyszło to poprawnie, a zarazem wyraziło moje emocje po przeczytaniu tej książki.

After. Płomień pod moją skórą to najgrubsza książka jaką przeczytałam w 14 godzin. Tę książkę się nie czytało. Ją się pochłaniało. Dosłownie. Przez cały dzień nie ruszyłam żadnego jedzenia, ponieważ nie mogłam oderwać się od tej historii.
Kiedyś dawno, dawno temu próbowałam zacząć czytać Aftera w wersji blogowej, jednakże nie wyszło mi to i zrezygnowałam po (chyba) 3 rozdziałach. Szczerze to nie wiem dlaczego wtedy nie wciągnęła mnie ta historia.
Tessa to młoda, przeciętna dziewczyna, która nie interesuje się imprezami. Nie ma rozrywkowych znajomych. Woli się skupić na nauce dlatego zaprzyjaźnia się z Landonem. On również lubi się uczyć i skupia się na swojej przyszłości, a nie na tym gdzie danej nocy iść na zabawę. Po wielu namowach swojej nowej przyjaciółki, Tess trafia na imprezę do bractwa. Niestety jej chłopak to totalny i jedyny w swoim rodzaju kapuś. Po tym jak Tessa do niego zadzwoniła tej nocy on powiedział wszystko jej matce. Nie był to pierwszy i ostatni raz.
Od samego początku modliłam się aby Tess zerwała z Noah. Nie tylko dlatego żeby być z Hardinem, ale też dlatego, że po prostu to jak on wyglądał i się zachowywał pokazywało, że jest (nie obrażając nikogo + przepraszam za takie słownictwo) ciotą. Jak widać warto się modlić. Więcej z treści oraz z tego co się działo nie będę mówić aby aż tak bardzo Wam nie spojlerować. Dodam, że mój ulubiony fragment to strona 295.

Anna Todd to młoda autorka. Ma ona 26 lat i cztery książki na swoim koncie, z czego 2 na 4 są już wydane, a 3 jest w trakcie wydawania w Polsce. Styl jakim ona pisze jest prosty, ale w tej prostocie jest coś takiego co wciąga czytelnika i chce się cały czas czytać. Wiele osób często narzeka na prosty styl jednakże mi on nie przeszkadza. Na pewno jest jeszcze trochę takich osób, którym taki styl pisania nie przeszkadza.
Czas przejść do emocji.
Jest to bardzo dla mnie trudne, przelać emocje w słowa. To co czuję byłby dla mnie najłatwiej wypowiedzieć w jakimś filmiku, ale póki co nie zamierzam nagrywać vlogów. Czytając tę książkę przeze mnie przechodziły chyba wszystkie emocje. Od szczęścia do smutku, od miłości do nienawiści, od słów ''o jak słodko'' do płaczu i uczucia bólu. Często te emocje się łączyły i od śmiechu przechodziłam w płacz.
Tak na prawdę nie da się opisać słownie tego, co się czuje. Jeżeli ktoś ma również taką książkę, która wywołuje u niego takie same emocje i potrafi to słownie opisać to wow, zazdroszczę i mówię to na poważnie. Wręcz gratuluję dla Ciebie jeśli to potrafisz. Ja nie potrafię więc nie będę pisać już na temat emocji. Sama nie wiem co jeszcze mogłabym dodać. Na prawdę.
Co do zakończenia, to nie spodziewałam się, że ta część się tak zakończy, że Hardin tak postąpi. Osobiście już tylko czekam kiedy w moje ręce wpadnie druga część aby móc kontynuować tę historię.

Reasumując: Książkę na pewno polecam Directioner oraz osobom, które lubią prosty styl pisania, dzięki któremu jest nam szybciej czytać. Może i nie jest to historia z górnej półki, ale nie oznacza też, że jest totalnym dnem, a wręcz przeciwnie. Książka na prawdę warta przeczytania, ale nie zmuszam do tego, bo mam świadomość, że wielu osobom może się nie spodobać.

środa, 13 maja 2015

Wywiadownia #2


To już druga odsłona Wywiadowni! Wow! Nie sądziłam, że uda mi się w tak szybkim czasie dodać drugi wywiad. Pewnie ciekawi Was z kim to dzisiaj przeczytacie wywiad. Już tłumaczę.

Ostatnio (4.05.2015r.) wstawiłam recenzję Na psa urok Anny Sokalskiej. Jak wiecie książka mi się spodobała, a jako, że autorka jest Polką to czemu nie skorzystać z okazji i nie przeprowadzić z Panią Anią wywiadu? Nie było żadnych przeszkód, więc i to zrobiłam.

1. Skąd pomysł na pisanie książek, skoro jest Pani prawnikiem?
Pisać zaczęłam dużo wcześniej, niż pomyślałam o studiach prawniczych. Już w podstawówce razem z koleżankami wspólnie wymyślałyśmy pierwsze opowiadania. Była to jedna z naszych zabaw, obok gier komputerowych i spacerów, dzieliłyśmy się wyobraźnią. Jedno z opowiadań zamieszczonych w debiutanckim zbiorze "Melodia końca świata" - mam tu na myśli "Pudełko ze śrubkami" - sięga do czasów gimnazjum, kiedy powstały pierwsze koncepcje tej historii. Długo je doskonaliłam, aż w liceum napisałam kolejne opowiadania i tak w 2009, gdy miałam 19 lat, ukazał się mój debiut. 

2. Czy długo Pani się zastanawiała nad wydaniem książki?
Nie zastanawiałam się, ten moment przyszedł naturalnie. Każda książka dojrzewa w swoim tempie, a jej autor w głębi serca wie, czego od niej oczekuje. Jaki ma być jej nastrój, jakie przesłanie ma płynąć z treści. Oczywiście jest też kwestia czysto warsztatowa, która z czasem i praktyką staje się nieco prostsza. Najważniejsze to mieć dystans do swojej pracy, umieć przeprowadzić rzeczową autokrytykę, nie bać się odrzucić tego, co jest złe i próbować na nowo, będąc bogatszym o nowe doświadczenia.

3. Kto Panią namówił do opublikowania swoich książek?
Poniekąd już na to odpowiedziałam - decyzja o próbach publikacji pojawiła się we mnie sama, po odpowiednim upływie czasu i wielu przeprowadzonych samoocenach. Opowiadania, zwłaszcza te pierwsze, dojrzewały w szufladach; tekst musi trochę odleżeć w samotności, a autor zapomnieć, co napisał, żeby potem móc spojrzeć na całość świeżo. Dotyczy to z resztą nie tylko wytworów literatury (i nie tylko pięknej), ale także sztuk plastycznych, muzyki - wszystkiego, co nazwiemy większym lub mniejszym dziełem. 

4. Oprócz Jerry'ego, kto jeszcze był inspiracją do napisania innych książek?
Poprzednią książkę - "Moją ukochaną zmorę" - napisałam inspirowana moim "zmyślonym przyjacielem". Pozwolę sobie zacytować samą siebie z posłowia tej właśnie książki: "Ale jednocześnie mija też dziesięć lat, odkąd poznałam mojego zmyślonego przyjaciela. Poważnie. Ktokolwiek miał zmyślonego przyjaciela, zrozumie. To dzięki niemu pisałam dalej, to dzięki niemu się nie poddawałam. Teraz widujemy się rzadziej, ale nadal pomaga mi w najcięższych chwilach. Kibicuje, kiedy zaczynam mieć dość. Uczy odwagi, kiedy się boję. Podaje mi niewidzialne chusteczki, kiedy płaczę ze śmiechu albo z rozpaczy. Choć jest zmyślonym przyjacielem, jest przyjacielem najprawdziwszym. Oczywiście, najbardziej żal mi tego, że dzieli nas nieprzekraczalna bariera dwóch światów. On istnieje – to pewne – choćby na tyle, na ile za realne można uznać myśli; ale czego w tym temacie by nie wymyślić, faktem jest, że nie może uczestniczyć w naszym świecie na równi z nami, doświadczać go w pełni zmysłami i zmieniać. Właśnie to – poza chęcią choćby delikatnego dotknięcia tematu polskiego folkloru – wpłynęło na powstanie tej książki."
Co więcej, ten sam zmyślony przyjaciel jest bohaterem wspomnianego już, najpierwszego opowiadania, więc de facto to od niego wszystko się zaczęło! Kolejne tematy jednak pojawiały się same, wynikały z tego, co pisałam w tekstach wcześniejszych - poszukiwanie swojego miejsca w świecie, odkrywanie własnej tożsamości, dojrzewanie, poznawanie różnic, które dzielą ludzi, źródeł konfliktu, badanie ludzkiej natury, poszukiwanie duszy. To wszystko główne motywy przewijające się w moich opowiadaniach, niezależnie od tego, czy są całkiem poważne, czy komediowe. 

5. Podczas czytania można wychwycić wiele koreańskich zespołów. Czy słucha Pani na co dzień kpopu?
Tak, oczywiście! Słucham muzyki wielu różnych gatunków, choć oczywiście niektóre lubię bardziej a inne mniej. Nie wyobrażam sobie dnia bez dużej dawki muzyki. Kiedyś słuchałam bardzo dużo zespołów takich jak Nightwish, Closterkeller, SoaD, KoRn, Linkin Park; potem przyszedł czas na B'z, Aerosmith, Led Zeppelin, muzykę z anime autorstwa Yoko Kanno (soundtracki Wolf's Rain, Cowboy Bebop, Ghost in the Shell); później coraz więcej R&B, soulu, popu - chociażby George Michael, Erykah Badu, Michael Jackson, Beyonce, ale też składanki zespołów różnych muzycznych dekad, również muzyka poważna (Satie, Rachmaninow) i piosenki na bieżąco nadawane w radiu. Mogłabym mnożyć tytuły ulubionych utworów przez kilkanaście kolejnych stron... A dodatkowo od ponad czterech lat jest też i miejsce na koreański pop i hip-hop, które świetnie relaksują mnie po cięższych dniach.

6. Jaki jest Pani ulubiony zespół?
To bardzo trudny wybór... W tej chwili najczęściej sięgam po płyty Epik High, Beenzino, Gaeko i Crucial Star, czyli koreańskich raperów. Czekam też na nowości od koreańskich zespołów pop, takich jak SHINee czy EXO; mogę polecić solową płytę Kim Jonghyuna "BASE" oraz piosenkę z ostatniego albumu Lim Kim - "Awoo".

7. Czy zamierza Pani wydać jedną historię, która będzie się zawierać w kilku tomach?
"Kryształowe sny" są kontynuowane w wydanym rok później "Potomstwie księżyca". Wprawdzie czasem zastanawiam się, co mogłoby się wydarzyć w kolejnym tomie historii o esyemakri, ale nie planuję pisać ciągu dalszego. Przeciwnie, myślę o powrocie do tworzenia krótkich opowiadań

8. Woli Pani pracę prawnika, czy pisarki?
Oba zajęcia, choć w dużej mierze polegają na pisaniu, są nieporównywalne. Trudno wybrać, które jest lepsze albo ciekawsze. Pisarz dostarcza przemyśleń lub rozrywki, kreuje historie i bawi się słowami. Prawnik ponosi odpowiedzialność za prawdziwe, ludzkie problemy i musi precyzyjnie ważyć każde zdanie. Pisarz i prawnik mają wpływ na ludzkie losy, ale w zupełnie innym stopniu - pisarz co najwyżej wpływa na czyjąś wrażliwość i wyobraźnię, również wiedzę, co oczywiście jest niezwykle ważne, ale to od prawnika może zależeć, czy w ogóle kogoś będzie stać, by móc sobie książkę kupić albo mieć czas na jej przeczytanie. 

9. Jak dużo czasu poświęca Pani na pisanie książek?
Nie da się tego policzyć - pomysły krążą po głowie w różnych chwilach i z różną intensywnością. Samo spisywanie ukształtowanego pomysłu to zwykle dwa do trzech miesięcy - przynajmniej tak było dotychczas, gdy na studiach miałam sesję egzaminacyjną i stosunkowo długie wakacje. Teraz, wobec nowych obowiązków, czas na pisanie kurczy się, więc proces twórczy proporcjonalnie rozciąga się w czasie. Pozostają mi tylko niektóre weekendy...

10. Czy to jedyne hobby jakie Pani ma?
Oprócz pisania i słuchania muzyki, również rysuję - wszystkie okładki i ilustracje do książek, które można znaleźć również w galerii na mojej stornie internetowej ( www.annasokalska.com) są mojego autorstwa. Jestem też fanką koreańskich seriali, a w nielicznych wolnych chwilach uczę się języka koreańskiego. Swoją drogą, z koreańskiego przemysłu rozrywkowego można wynieść bardzo ważną lekcję - kraj, którego najnowsza historia jest dość podobna do naszej, poza rozwojem gospodarczym nie zapomniał o swojej kulturze i potrafi w prosty, ale piękny sposób ją pielęgnować. Odwołania do legend, zwyczajów i tradycji, nawet sam fakt ogromnej ilości seriali i filmów o tematyce historycznej (a przecież nie mają hollywoodzkich budżetów) - wszystko to jest godne pochwały i prób naśladowania!

11. Dziękuję bardzo za udzielenie mi wywiady i życzę dalszych literackich sukcesów :)
Ja również dziękuję za ciekawe pytania, było mi niezwykle przyjemnie móc na nie odpowiadać :) 


poniedziałek, 4 maja 2015

Na psa urok

Tytuł: Na psa urok
Autor: Anna Sokalska
Stron: 280
Wydawnictwo: ATUT
Ocena: 5/6

Wrocław. Ania jest szczurkiem szarą myszką pracującą w korporacji.

Jej monotonne życie wywraca się do góry nogami, gdy odwiedza ją dawna przyjaciółka - teraz narodowa gwiazda show-biznesu, Iza Sokół.

Złośliwy Los obdarza jednak Anię problemami większymi niż wybryki rozwydrzonej celebrytki.

Jedyny obecny przyjaciel Ani - pies Jerry, okazuje się...
człowiekiem, w dodatku ściganym przez żądną zemsty wiedźmę.

Na psa urok to współczesna komedia fantastyczna z elementami kryminału, rozgrywająca się we Wrocławiu i wypełniona magią polskich czarownic, szamanów, duchów, ale też prawników, pracowników korporacji, gwiazd show-biznesu i złych polityków.

Książka została napisana z pamięcią o Jerrym - psie autorki, ,,tygrysie w ciele yorka'', który odszedł latem 2014, i jemu jest dedykowana.

Co byście zrobili gdyby Wasz pies okazał się być człowiekiem siedzącym na środku Waszego pokoju w starych, obdartych ubraniach? Ucieklibyście czy może zdziwieni, ze spokojem się w niego wpatrywali? Taką właśnie sytuację miała Ania - główna bohaterka tej książki. Po wielu latach, zamiast jej psa ukazuje się człowiek. Gdy już zna całą jego historię pozwala mu u siebie zostać, a następnie, jak każdego innego dnia wybiera się do pracy zostawiając dla Jerry'ego kilka złotych. Nie jest to dla niej ciekawa sytuacja, szczególnie wtedy gdy Jerry odwiedza ją w pracy i musi wszystkim wmówić, że to jej kuzyn.
Nie możemy również zapomnieć o Wandzie. Złej wiedźmie, która chce odzyska to, co zabrał jej Jerry.
W pamięci na pewno zostanie nam Iza, Paweł i Maciej, którzy po wielu przejściach (a w szczególności u Macieja było wiele przejść) i dowiedzeniu się prawdy wraz z Anią i Jerry'm pokonali Wandę.

Na psa urok to książka o niespotykanej historii, młodej, polskiej autorki Anny Sokalskiej. Świat, który został przez nią wykreowany to Polska, a dokładniej Wrocław w 2014 roku. Bardzo podobał mi się zabieg, który wykonała autorka, czyli to ja w takich nawiasach ''{}'' umieszczała swoje spostrzeżenia. Powiem szczerze, że to bardzo ułatwiało czytanie książki. Czytając te dopiski autorki mogliśmy się poczuć tak, jak gdyby autorka siedziała teraz przy nas i sama nam ją opowiadała, dodając przy danych scenach swój komentarz. Często właśnie te komentarze wywoływały uśmiech na mojej twarzy, bo były bardzo trafne.

Cała historia opisana w tej książce jest dość nietypowa. Jeszcze nie spotkałam się z podobną historią i o dziwo bardzo mi się podobała. Jak wiecie (lub nie wiecie) osobiście wolę powieści zagranicznych autorów, ale styl pisania pani Anny Sokalskiej przypadł mi do gustu. Dzięki sposobu pisania autorki książkę czytało się szybko i przyjemnie. Chcę również pochwalić autorkę za przepiękną okładkę oraz za sposób wydania książki. Jak można zauważyć w wielu księgarniach, coraz więcej książek ma papierowe okładki, które mogą szybciej się zniszczyć. Okładka Na psa urok jest wydana w tak korzystny sposób, że aż nie umiem tego opisać.

Wracając do treści. Na prawdę do samego końca kibicowałam Księciu i Ani, ale niestety nie wyszło. Szkoda.. Może Księciu po prostu był zbyt pewny siebie..hmm...W sumie to przed chwilą Was okłamałam, ponieważ nie kibicowałam im do samego końca... kibicowałam im do momentu gdy nie zorientowałam się, że potrafi być tak chamski po objęciu władzy.
Ahh.. Czy ja już mówiłam jak bardzo lubię czarne charaktery? Wanda jest dla mnie świetnym czarnym charakterem. Gdybym miała takie moce jak ona, to mogłabym się zemścić na wszystkich osobach, które są na mojej liście i nikt by się nie zorientował, że to właśnie ja zrobiłam. Prośba kierowana do autorki: Czy mogłabym dostać takie umiejętności? Prooszę. To by było super.
Na koniec tylko dodam, że na tę autorkę na prawdę warto zwrócić uwagę, a ja sama chętnie przeczytam inne książki Anny Sokalskiej.

Reasumując: Książka o ciekawie wykreowanej fabule, warta polecenia każdemu, kto lubi historie o duchach, wiedźmach itp. A, no i może ktoś polubi któryś z zespołów, jakie zostały wymienione w książce.

Chciałabym również podziękować samej autorce, Annie Sokalskiej za książkę, którą mogłam przeczytać :)

piątek, 1 maja 2015

April Wrap Up


Mamy dzisiaj 1 maja i to oznacza dwie rzeczy:
1. Święto pracy oraz weekend majowy ^^
2. April Wrap Up
Oczywiście ja będę dzisiaj mówić o tym drugim, bo kto chciałby słuchać na blogu o książkach o święcie pracy? Od razu mówię, że nie jestem zachwycona z moich wyników, ale również nie uważam je za najgorsze. A z racji iż wakacje już tuż, tuż wyniki się poprawią. 

Liczba przeczytanych książek: 4
Liczba przeczytanych stron: 1443, czyli 48 stron dziennie
Książki, które przeczytałam:
''Władca Piasków'' Eliza Drogosz [recenzja]
''Pułapka uczuć'' Colleen Hoover [recenzja]
''Na psa urok'' Anna Sokalska [recenzja wkrótce]
''Odłamki'' Ismet Prcić [recenzja]
Liczba postów: 9
Liczba komentarzy: 43
Liczba wyświetleń: 1510/7037
Liczba recenzji: 3

Moim zdaniem był to dla mnie, jak i dla bloga owocny miesiąc. Posty starałam się tak rozplanowywać aby nie było długich zastoi i mam nadzieję, że się mi udało.
A jak wygląda Wasze podsumowanie kwietnia? Pochwalcie się w komentarzach :)

Obserwatorzy