wtorek, 29 grudnia 2015

Tea Book TAG


Nadszedł ten zimowy wieczór, gdy każdy z czytelników zaparza sobie wielki kubek herbaty, bierze książkę, kocyk i się zaczytuję...
Nie pomyliłam się, prawda? Mam taką nadzieję, bo przecież każdy z nas lubi herbatę, szczególnie taką cieplutką :)

Chcą ogrzać Was w ten zimny wieczór przychodzę z Tea Book Tagiem!

Czarna herbata, czyli mój ulubiony klasyk.
Nie czytam zbyt wielu klasyków, ale jeżeli można pod tę kategorię zaliczyć Hobbita lub Władcę Pierścieni, to zdecydowanie te książki są moje ulubione z gatunku klasyku. Świat, który został stworzony przez Tolkiena nie każdemu pasuje, ale dla mnie jest idealny.

Zielona herbata, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasnęłam.
A szkolne lektury się liczą? Ponieważ przy większości zasypiałam i zasypiam. 
No dobra, przejdźmy do książek, które czyta się na co dzień. Książka, która mnie nudziła i praktycznie przy niej zasypiałam to Ławka Jerzego Jaworskiego. Recenzję tej książki przeczytacie TUTAJ.

Czerwona herbata pu-ehr, czyli książka, w której bohaterowie ciągle się przemieszczają.
I ponownie wspomnę o Hobbicie, bo jak powszechnie wiadomo, Bilbo wraz z krasnoludami bierze udział w wielkiej wyprawie.

Herbata oolong, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi.
Kurczę... Na daną chwilę nie przychodzi mi nic do głowy :/
Ale zaraz! Kiedyś bardzo mało słyszałam o książce Oskar i pani Róża i teraz też za często ten tytuł nie przelatuje mi przez uszy. Bardzo dużo słyszy się o Małym Księciu, a o Oskarze... nie tak dużo, a jest to naprawdę świetna książka. (Tak na marginesie, to muszę się lepiej zapoznać z utworami E. E. Schmitta)

Biała herbata, czyli książka niezasłużenie popularna.
Wiem, że większość pod tę kategorię zaliczyłaby Grey'a, ale mi się on podobał. Niestety innej książki nie potrafię tutaj podać. Chyba jeszcze na taką nie trafiłam.

Herbata yerba mate, czyli książka, przy której trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, żeby akcja się rozwinęła.
W moim przypadku takie rzeczy wydarzyły się czytając Hopeless oraz Władca piasków. Koniec końców obie książki mi się bardzo podobały.

Herbata ziołowa, czyli książka, którą czytano Ci na dobranoc, kiedy byłaś mała.
Ja pamiętam, że z mamą czytałyśmy krótkie bajki Jana Brzechwy, wiersze Juliana Tuwima oraz Baśnie Hansa Christiana Andersena.

Herbata owocowa, czyli Twoja ulubiona lekka książka.
Naprawdę lekką książką, która skradła moje serce był After. Płomień pod moją skórą. Nie mogę się doczekać przeczytania pozostałych części. Przy czytaniu tej książki pobiłam swój rekord, ponieważ przeczytałam ją w 14 godzin! (:o)

Ice Tea, czyli książka, która zmroziła Ci krew w żyłach.
Niestety nie trafiłam jeszcze na taką książkę, ale za to gdy czytałam Szeptem Becci Fitzpatrick, to był moment, w którym ogarnął mnie strach, tak jakbym to ja była główną bohaterką.

Niestety herbatki się już skończyły, ale tylko na blogu. W domu nadal możecie sobie parzyć nowe :D
Mam nadzieję, że ten tag Wam się podobał. 

Moi nominowani to...
Przemiła Iza z Isabel Czyta
Laurę z Oczami Laury
Nad z Na tropie

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Małe wielkie odkrycia

Tytuł: Małe wielkie odkrycia
Autor: Steven Johnson
Stron: 287
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ocena: 5/6

Które wynalazki miały największe znaczenie dla historii ludzkości? Co tak naprawdę wpłynęło na nasz rozwój? Jak to się stało, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy? Jakim cudem dotarliśmy tak daleko?

Najpierw pojawia się problem. Później ktoś wpada na pomysł rozwiązania - nieraz szalony. Powstaje nowy wynalazek, który z czasem trafia do powszechnego użytku. To z kolei prowadzi do rewolucyjnych zmian.


CZY WIECIE, ŻE:
  • Wynalezienie prasy drukarskiej wywarło wpływ na rozwój fizyki molekularnej?
  • Dzięki niecodziennemu pomysłowi na handel lodem możliwe stało się zasiedlenie obszarów Ziemi dotąd niedostępnych dla człowieka?
  • Osiągnięcia inżynierii dźwięku, które pomagają nam lepiej widzieć, wzięły swój początek od neandertaliskich zawodzeń w burgundzkich jaskiniach?
  • Potrzeba oczyszczenia miast z fekaliów pozwoliła rozpocząć prace nad mikrochipami?
  • Odkrycie atomu umożliwiło nam mierzenie czasu w nanosekundach?
  • Wynalezienie sztucznego światła wpłynęło na ewolucję zwyczajów związanych ze snem?
Oto niezwykła historia zwykłych przedmiotów - tych, z których korzystamy każdego dnia. Przeczytacie o geniuszach z przypadku i zbawiennych pomyłkach, kuriozalnych koncepcjach i niespodziewanych efektach. Przekonacie się, że każde wielkie osiągnięcie było poprzedzone maleńkim odkryciem. Taka jest właśnie historia innowacji.

Tak jak wczoraj, ta recenzja będzie troszkę inna, ponieważ nie będzie tego podziału na kategorie. Dlaczego? Nie jest to książka z fabułą. Jest to typowo popularno-naukowa historia, z której dowiadujemy się wielu, nawet przydatnych rzeczy. Steven Johnson jest bardzo inteligentnym człowiekiem, który w ciekawy sposób potrafi wykorzystać swoją wiedzę.

Cała książka jest podzielona na sześć rozdziałów i łatwo można się domyślić, że każdy mówi o czym innym. Pierwszy z nich mówi nam o szkle. O tym jak powstało i, z biegiem czasu, do czego służyło. Możemy poznać wiele nowych nazwisk, ale pewnie niektórzy z nas znają wymienionych ta ludzi. W następnym rozdziale poczytamy sobie o zimnie. O tym jak transportowano lód z obszarów chłodnych na obszary gorące. Poznamy tajemnicę stworzenia dzisiejszej lodówki, a to ważny wynalazek, ponieważ przechowuje jedzenie, a wszyscy lubią jeść ( :D ).
Trzeci rozdział jest o niczym innym jak o dźwięku. Jak możecie wyczytać z opisu, który został wyżej napisany dowiadujemy się, że dźwięk odczytano z naskalnych rysunków Neandertalczyków, ale czy dalibyście wiary, że na przełomie XIX i XX wieku, dzięki dźwięku można było określić płeć dziecka u kobiety w ciąży? To dopiero niewiarygodne! Czas na czystość, czyli rozdział 4. Niestety niegdyś ludzie nie myli się wcale, no ewentualnie raz w miesiącu, ale wtedy to byli uważani za czyściochów. Natomiast Steven Johnson powiedział bardzo ciekawą rzecz dotyczącą zakładania kanalizacji:

Zanim przyjęto tę jednostkę mierniczą, system wodociągowy testowano staroświeckim sposobem:
budowało się nowe kanały lub rezerwuar albo kładło rury i po prostu czekało się i patrzyło,
ilu ludzi umrze.
~ str. 157

To okropne, ale trzeba było sobie jakoś radzić, a z racji, że poprzez wiele zanieczyszczeń chemikaliami i nie tylko dochodziło do chorób to zgony i tak następowały. 
Jednak nie to było najbardziej obrzydliwe. Wyobraźcie sobie, że idziecie się teraz umyć, a zamiast czystej wody lecą jakieś szczątki ryb.. fuuuj..
Ostatnie dwa rozdziały dotyczą czasu, który był wiele razy zmieniany oraz o świetle. Na przykład robiono kiedyś świeczki ze specjalnej mazi, która znajdowała się nad mózgiem kaszalota, dlatego w tamtym okresie były one często zabijane, a żeby wydobyć tę maź wywiercano dziurę w głowie ryby i wchodził w nią człowiek, który to zbierał. 
To na tyle ze streszczenia tych ciekawostek...
Pomimo, że niektóre fakty są naprawdę obrzydliwe to wciągają. Osobiście lubię takie książki, które czegoś nauczyć, ale nie lubię ich czytać od początku do końca. Muszę sobie robić przerwy odkładając taką książkę i biorą inną. To był jedyny minus czytania tej książki, ponieważ takie czytanie bez przerwy nużyło (ale dałam radę!).
Muszę przy okazji pochwalić grafika, ponieważ okładka jest przepiękna. Kolory są tak dobrane, że nie występuje żaden natłok. To samo tyczy się rysunków zamieszczonych na niej. Serdeczne gratulację dla pana Pawła Szczepanika za tak świeżą okładkę, ponieważ kojarzy mi się właśnie z taką świeżością. Ona również zachęca do wzięcia książki i poczytania. Naprawdę serdecznie gratuluję, ponieważ wolę naszą polską okładkę niż zagraniczne.

Podsumowując...
Jeżeli jesteście rządni wiedzy, bądź chcecie przeczytać coś co Was nie odmóżdży, a wręcz przeciwnie to ta książka jest dla Was. Uważam, że jest godna polecenia, bo dzięki niej, jak i samemu autorowi możemy się dowiedzieć o przedmiotach codziennego użytku całkowicie nowych informacji. A może to właśnie ta książka odpowie na nurtujące Was pytania, hm? Warto od czasu do czasu przeczytać taką książkę.

***
Książkę mogłam przeczytać dzięki wydawnictwu Sine Qua Non za co serdecznie dziękuję.


sobota, 26 grudnia 2015

W śnieżną noc

Tytuł: W śnieżną noc
Autorzy: Maureen Johnson, John Green, Lauren Myracle
Stron: 325
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ocena: 6/6

W Wigilię miasteczko Gracetown kompletnie zasypuje śnieg. 
Na pocztówkach może i wygląda to malowniczo,
ale w rzeczywistości bardzo komplikuje życie. I na pewno nikt nie spodziewa się, że przedzieranie się przez zaspy samochodem rodziców, nieplanowana kąpiel w przeręblu albo nieprzyzwoicie wczesna zmiana w Starbucksie mogą prowadzić do spotkania z miłością. Jednak w śnieżną noc, kiedy działa magia świąt, zdarzyć się może wszystko...



W śnieżną noc to trzy historie miłosne, które, pomimo tego, że są napisane przez trzech różnych autorów, łączą się ze sobą. Ma się czasem wrażenie, że cała książka jest napisana przez jednego autora, ponieważ sposoby układania zadań oraz pisania praktycznie się od siebie nie różnią, a humor w przypadku każdego autora jest podobny. Będzie to troszkę inna recenzja, ponieważ zrecenzuję każde opowiadanie osobno, a na samym końcu wszystko podsumowuję.

Podróż wigilijna
Autorką tego opowiadania jest Maureen Johnson. Osobiście, pierwszy raz spotkałam się z jej twórczością.

Główną bohaterką jest Julia, a dokładnie Jubilatka. Tak, nie przewidzieliście się. Ona nazywa się Jubilatka. Dlaczego? Ponieważ dostała imię na cześć budynku z miasteczka Flobie. 
Ma ona idealnego chłopaka Noah, który nie ma dla niej czasu oraz rodziców, którzy są ''świrami'' pod względem Flobie, dlatego ona wybiera się na Wigilię do swojego chłopaka. Gdy już ma wychodzić dowiaduje się, że jej rodzice trafili do więzienia, a ona jedzie do dziadków na Florydę. Niestety w czasie gdy ona jedzie pociągiem zaczyna się największa śnieżyca od 50 lat. Gdy pociąg staje postanawia z niego wysiąść i iść do Waffle House. Tam poznaje Stuarta.

W skrócie to właśnie tak wyglądają święta Julii. Niby nie ciekawie, ale kto by przypuszczał, że trafi się jej taka przygoda i zmieni swoje życie, dzięki jednej śnieżycy? Nikt, to prawda. 
Całe opowiadanie jest naprawdę ciekawe, tak jak i inne, ale to właśnie te wprowadza nas w ten świąteczny nastrój całej książki. 
Należą się serdeczne gratulacje i gromkie brawa dla Maureen Johnson za tak piękną historię, która wzrusza. 

Bożonarodzeniowy Cud Pomponowy
Jak możecie się domyślić, autorem tego opowiadania jest nam już dobrze znany John Green, na którego opowiadanie nie mogłam się doczekać.

Mówiłam dlaczego Jubilatka wysiadła z pociągu? Nie? Naprawdę nie mówiłam? W sumie to się nie dziwię, bo na jej miejscu również bym wyszła. W jej przedziale znajdowało się 14 cheeleaderek, których imiona brzmiały Amber i Madison. Kto by nie zwariował? Niestety pech chciał, że przybyły one również do Waffle House. 
Pracuje tam Keun, który ustalił ze swoimi kolegami z pracy, że zaproszą jeszcze dwóch chłopaków do Waffle House. To dzięki tej umowie poznajemy Tobina, Diuk (Angie) oraz JP, którzy pomimo trudności i dużej konkurencji starają się dostać do WH. 

Historia pełna ''greenowskiego'' humoru oraz miłości. Ja się nie zawiodłam na Johnie Greenie i mam nadzieję, że osoby, które czytały lub czytają tę książkę, jak i to opowiadanie, również się nie zawiodły.

Święta patronka świnek
Wniosek sam nasuwa się namyśl, że autorką tego opowiadania musi być Lauren Myracle, ponieważ jeszcze tylko o niej nie wspominałam. 

Pomimo, że wszystkie opowiadania są ze sobą spójne, to to się trochę różni, ponieważ zaczyna się dość smutno, przygnębiająco. 
Poznajemy tutaj Addie, która jest załamana po tym co zrobiła, ale również z powodu, że nie jest z Jebem, swoim chłopakiem (przy okazji - Jubilatka poznała Jeba również w pociągu). Przychodzą do niej przyjaciółki, które na początku starają się ją pocieszać, jednak na koniec tak naprawdę zostaje ona uświadomiona, że mówi i myśli tylko o sobie. Gdy się już pogodziła z jedną z przyjaciółek - Dorrie - dla drugiej, Tegan, obiecuje odebrać prosiaczka ze sklepu zoologiczne. Jak się okazuje będzie to dość trudna czynność do wykonania. 

Jest to ostatnie opowiadanie, które podsumowuje całą książkę. Nie ważne, że zaczęło się ono smutno. Humoru również nie zabrakło, spokojnie. Dodam, że w tym opowiadaniu spotykają się wszystkie wspomniane wyżej osoby. No dobra.. Może poza JP oraz Keunem.

Podsumowując...
Jak już na początku mówiłam opowiadanie zebrane w tej książce są tak ze sobą spójne i nie różnią się językiem, że gdybyśmy nie mieli świadomości iż są trzej autorzy, to byśmy mieli wrażenie, że jest to książka jednej osoby. 
Historie, które łapią za serce, ale również rozśmieszają do łez. To właśnie z tej przyczyny jest tak bardzo pozytywna ocena. Naprawdę z całego serca ją Wam polecam. Nie pożałujecie.
A jeżeli ktoś z Was już tę książkę przeczytał, to niech wyrazi swoją opinię w komentarzu. Chętnie przeczytam :)

niedziela, 6 grudnia 2015

Tydzień Świąteczny


Ho, ho, ho... Święta coraz bliżej i bliżej.. Oprócz świątecznych porządków robimy również świąteczne zakupy, ale czemu i nie zaangażować się w święta również w inny sposób, a mianowicie totalnie się zaczytać (oczywiście z przerwami aby pomóc rodzinie w przygotowaniach).

wtorek, 1 grudnia 2015

November Wrap Up


Hello December, hello people...
Nadszedł ten dzień. 1.12, czyli nowy miesiąc, ostatni w roku, a na dodatek to już tylko 23 dni do świąt! :D

Ale zanim święta to czas na podsumowanie listopada.
W moim przypadku był to niestety bardzo słaby miesiąc. Ale nie najgorszy, bo najgorszym był luty, w którym nic nie przeczytałam :c
Nie przedłużając...

Liczba przeczytanych książek: 2 (jedna z książek to lektura)
Liczba przeczytanych stron: 510, czyli 17 stron dziennie
Książki, które przeczytałam:
,,Kosogłos'' Suzanne Collins [recenzja]
,,Dziady cz. III'' Adam Mickiewicz [recenzji nie będzie]
Liczba postów: 4
Liczba komentarzy: 16
Liczba wyświetleń: 895/16 308
Liczba recenzji: 1

Tak wiem, mogło być lepiej. Nie mówię tylko o przeczytanych książkach, ale o tym co się działo na blogu. Ale, ale... Mam już zaplanowaną na grudzień akcję. Dodatkowo mam zamiar nadrobić wszystkie zaległości czytelnicze, dzięki temu wolnemu, które się zbliża.
Co do miesięcznego TBR... Ten pomysł nie wypalił, więc nie będę go kontynuować.

To na tyle. Mam nadzieję, że Wam poszło o wiele, wiele lepiej.
Życzę miłego, czytelniczego dnia! :)

Obserwatorzy