Tytuł: Maybe Someday
Autor: Colleen Hoover
Stron: 381
Wydawnictwo: Otwarte
Ocena: 6/6
On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.
Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.
Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce...
Maybe Someday to opowieść o ludziach rozdartych między ,,może kiedyś'' a ,,właśnie teraz'', o emocjach ukrytych między słowami i o muzyce, którą czuje się całym ciałem.
Co nieco o historii:
Jest Sydney i jest Ridge. Ona poukładana, w idealnym związku, na wymarzonych studiach. On, również poukładany, również w idealnym związku, muzyk jakich mało. Wszystko się zmienia w dzień 22. urodzin Sydney. Od tamtej pory ich życia obrócą się o 180 stopni i nic już nie będzie takie poukładane jak było.
Jak ja na to patrzę:
Dostając tę książkę wiedziałam, że ją pokocham, ale nie sądziłam, że aż tak. Jest to moja 4 książka tej autorki, której dałam ocenę 6/6. Jak można wywnioskować po opisie mamy do czynienia z dwójką dorosłych, ale nie do końca. Cała historia to jeden wielki romans, ale nie taki typowy. Nie poznają się w parku i co najciekawsze rozmawiają w inny sposób niż pozostali ludzie.
Mają bloki naprzeciw siebie. Gdy on wychodzi na balkon i zaczyna grać na gitarze, ona nie może ulec tym dźwiękom, siada na swoim balkonie wraz z notesem i słucha.
Pewnego dnia gdy oboje siedzą na swoich balkonach, on przestaje grać, gdy zauważa, że Sydney śpiewa do jego muzyki.
Autor: Colleen Hoover
Stron: 381
Wydawnictwo: Otwarte
Ocena: 6/6
On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.
Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.
Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce...
Maybe Someday to opowieść o ludziach rozdartych między ,,może kiedyś'' a ,,właśnie teraz'', o emocjach ukrytych między słowami i o muzyce, którą czuje się całym ciałem.
Co nieco o historii:
Jest Sydney i jest Ridge. Ona poukładana, w idealnym związku, na wymarzonych studiach. On, również poukładany, również w idealnym związku, muzyk jakich mało. Wszystko się zmienia w dzień 22. urodzin Sydney. Od tamtej pory ich życia obrócą się o 180 stopni i nic już nie będzie takie poukładane jak było.
Jak ja na to patrzę:
Dostając tę książkę wiedziałam, że ją pokocham, ale nie sądziłam, że aż tak. Jest to moja 4 książka tej autorki, której dałam ocenę 6/6. Jak można wywnioskować po opisie mamy do czynienia z dwójką dorosłych, ale nie do końca. Cała historia to jeden wielki romans, ale nie taki typowy. Nie poznają się w parku i co najciekawsze rozmawiają w inny sposób niż pozostali ludzie.
Mają bloki naprzeciw siebie. Gdy on wychodzi na balkon i zaczyna grać na gitarze, ona nie może ulec tym dźwiękom, siada na swoim balkonie wraz z notesem i słucha.
Pewnego dnia gdy oboje siedzą na swoich balkonach, on przestaje grać, gdy zauważa, że Sydney śpiewa do jego muzyki.
On: Po prostu chcę wiedzieć, skąd znasz teksty moich piosenek,
skoro ich jeszcze nie napisałem.
~str. 29
Od tego dnia ich drogi się łączą. Przez pewne przykre wydarzenia w życiu Sydney musi się ona wprowadzić do Ridge'a. Wszystko jest okej, nawet wtedy gdy Sydney poznaje sekret Ridge'a. Może nie tyle co sekret. Dowiaduje się o nim czegoś, co nie przyszło by w pierwszej chwili na myśl żadnej osobie.
Zdjęcie z mojego Instagrama |
Bohaterowie:
Sydney - zwykła dziewczyna. Niestety albo stety zakochana w muzyce przez co straciła kontakt z rodzicami. Oni chcą aby studiowała prawo, a ona chce żyć na własną rękę.
Ridge - bohater. Pracuje w domu. Zawsze można na niego liczyć. Kolejny idealny facet.
Wracając do książki...
Pomimo, że przez większą część historia ta prawie łamie nam serce, to kończy się przepięknym happy endem.
Chciałabym aby ta recenzja była ciut dłuższa, ale aby to zrobić, to musiałabym wam walnąć milionem spojlerów, a tego nie chcę.
Podsumowując:
Jak już wyżej wspomniałam, jest to moja czwarta książka Colleen Hoover i nie zawiodła mnie, a wręcz przeciwnie - bardzo pozytywnie zachwyciła. Maybe Someday to książka, w której można się tylko i wyłącznie zakochać. Książka, która ukazuje jak trudne może być życie oraz ile trzeba poświęcić aby być szczęśliwym. Naprawdę z całego serca polecam Wam tę książkę.
A na koniec piosenka, która została napisana przez Ridge'a i Sydney, a śpiewa ją Griffin Peterson ^.^
Polecam przesłuchać :)
Kocham tę książkę dokładnie tak samo jak Ty. Całe szczęście ze nie zdradzilas w swojej recenzji niektórych rzeczy. Bo jeśli chodzi o TO to ja byłam w szoku, gdy się dowiedziałam. Ciekawa jestem co sądzisz o Tej drugiej A właściwie pierwszej. No w sumie wiesz na pewno o kogo mi chodzi :)
OdpowiedzUsuńNigdy romansu nie czytałam. Na ten miesiąc mam jeden przygotowany, ale boję się, że już na zawsze zrażę się do tego gatunku...
OdpowiedzUsuńCzytałam i zakochałam się w tej książce, bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńYou actually make it seem so easy with your presentation but I fihd this topic to be actually something that I think I would never understand.
OdpowiedzUsuńIt seems too complex andd extremely broad for
me. I'm looking forward for your next post, I'll try to get tthe
hang of it!